Cholerne urzędy
Miniony poniedziałek był dla nas piątkiem 13go. Telefon z gminy- postępowanie w sprawie podziału działki zawieszone na PÓŁ ROKU.
Serce rozpadło mi się na milion kawałków. Brak mi słów w zasadzie... Dziś już mi lepiej, oswoiłam się z tą myślą bo co zrobić. Życie pokazało mi, że liczy się tu i teraz, nasze plany są niczym... A były wielkie. W styczniu miało wszystko ruszyć. Czekaliśmy na ostatni papierek z gminy do podziału działki...
Nasza działka jest działką siedliskową. Takie działki rządzą się swoimi prawami. Teoretycznie wybudować może się na niej tylko rolnik. Wiele mnie kosztowało (nerwów) by się nim stać ;) Dzierżawa 7ha ziemi. Następnie uzyskaliśmy warunki zabudowy bo przecież nie ma tam zagospodarowania przestrzennego. I w poniedziałek, po prawie roku w gminie się zorientowali, że jednak takie postępowanie o plan miejscowy się toczy :)) Fajnie, nie? I jeśli jest w toku to nie mogą wydawać żadnych decyzji do podziału działek.
Oczywiście w gminie teraz nie ma winnego, nikt nie wie dlaczego ktoś nas wprowadził w błąd. Chore, chore, chore urzędy.
Gdyby nie bank i kredyt to wcale nie czekałabym na ten podział bo pozwolenie na budowę mamy... ale niestety, jest jak jest. :( Już przemilcze fakt, że od stycznia 15% wkładu własnego a byliśmy przygotowani na 10% do końca tego roku. K*&^%
Wiem, że budowa uczy cierpliwości i czasem na spełnienie marzeń trzeba poczekać ale same/sami wiecie jak to jest jak się człowiek nastawi...
Tak mi smutno.
Z.